Eragon jest zwykłym, wychowującym się na wsi, nastolatkiem. Pewnego dnia, podczas polowania, znajduje w lesie tajemniczy kamień. Okazuje się, że tak naprawdę jest to jajo, z którego wykluwa się najprawdziwszy smok. To zdarzenie to początek nowego, innego życia dla chłopaka. Połączony ze smoczycą Saphirą nierozerwalną więzią będzie musiał przejść wiele prób, poradzić sobie z czyhającymi niebezpieczeństwami, uwolnić lud Alagaesii przed rządami złego króla i pomścić niejedną ofiarę.
Można powiedzieć, że z typową fantasy nie miałem kontaktu od jakichś trzech, czterech lat. I nie chodzi o to, że przejadły mi się opowieści o smokach, krasnoludach, elfach i innych dziwnie nazwanych stworzeniach, ale o to, że po prostu bardziej zainteresowały mnie historie z gatunku miejskiej fantastyki. Dziejącej się w naszym świecie, tu i teraz. A ostatnią książką fantasy, którą czytałem, był właśnie Eragon. Niedawno obejrzałem film, który jest adaptacją powieści Paoliniego.
In plus filmowi zaliczyć można muzykę, skomponowaną przez Patricka Doyle’a, efekty specjalne (lot na smoku, jak również sam wygląd Saphiry). Film jest dobry, ogląda się go przyjemnie, jednak jako adaptacja powieści Paoliniego wypada tylko miernie. Chętnie obejrzałbym kontynuację, ale scenarzyści się nie popisali, pokręcili fabułę, przez co właściwie uniemożliwili zobrazowanie kolejnych części.
Chyba błędem było to, że najpierw chwyciłam za książkę, a potem obejrzałam film. Oczywiście różnica była kolosalna, choć dziwić mnie to nie powinno, wszak zawsze film raczej nie dorównuje książce.
OdpowiedzUsuńDla mnie filmowy ''Ergaon'' jest oglądalny, ale na kolana mnie niestety nie powalił.