wtorek, 27 lipca 2010

Kołysanka (2010) – recenzja

Czy ktoś kojarzy polski film o wampirach? Niestety, nasi filmowcy w swoich obrazach rzadko podejmują jakiekolwiek elementy fantastyczne, ale skoro na zachodzie panuje taka moda na wampiryzm, było tylko kwestią czasu, a raczej chęci i pieniędzy, aż ktoś zajmie się tym tematem u nas. Spróbował Juliusz Machulski, który stworzył już filmy bardzo dobre, dobre i przeciętne. A jak jest z „Kołysanką”?
 
Do Odlotowa, położonej na Mazurach wsi, wprowadza się rodzina Makarewiczów. Tymczasem w okolicy bez śladu znikają kolejni ludzie. Miejscowy komendant nie chce siać afery i próbuje wszystko wyjaśnić w racjonalny sposób. I niektórzy nawet odnajdują się po kilku dniach, nie pamiętają jednak gdzie byli, ani co się z nimi działo. Coraz więcej podejrzeń wzbudzają sami Makarewiczowie, ale nie ma na nich żadnych konkretnych dowodów. 

 Polskie wampiry są o wiele bardziej umoralnione od swoich zagranicznych odpowiedników. Nie mordują ludzi, gryzą nie w szyję, a w stopę, nie boją się słońca i nie prowadzą wyuzdanego życia seksualnego. Taki ich obraz stworzył Juliusz Machulski wespół ze scenarzystą Adamem Dobrzyckim. Początkowo „Kołysanka” miała być serialem, jednak z pewnych aspektów, zapewne finansowych, został zrealizowany tylko film. 

Już na początku w oko wpada świetne, animowane wprowadzenie ze średniowiecznymi szkicami i ciekawym podkładem muzycznym, za który „piątka” należy się Michałowi Lorencowi. Ludzie od charakteryzacji również odwalili kawał dobrej roboty. Rodzinka Makarewiczów wygląda o niebo lepiej od amerykańskich Adamsów. Jednak największe pokłony należą się Robertowi Więckiewiczowi, wcielającemu się w rolę Michała – głowy rodziny. Wygolony na „zero” wygląda bardzo  przekonująco, wprost idealnie do tego typu komedii.

„Kołysanka” to film pełen humoru, z odrobiną absurdu i specyficznym klimatem; jedyny taki w polskiej kinematografii. Choćby z tego względu należałoby się z nim zapoznać. W skali punktowej przyznaję solidne 9/10. 

Galeria






3 komentarze: